Znowu zleciało nie wiadomo kiedy. Jeszcze tylko święta, sylwestrowy kac i licznik zacznie nabijać od nowa. Schyłek roku jest już tradycyjnie okresem wszelkich podsumowań i refleksji, także tych – a w zasadzie przede wszystkim tych – muzycznych. Do tej pory natrafiałem na większościową opinię (pod którą się zresztą podpisuję), mówiącą o roku 2011, jako okresie pozbawionym albumów wybitnych ale za to bogatym w pokaźną ilość bardzo dobrych publikacji płytowych. Po raz pierwszy i ja dołożę swoją cegiełkę do tych rankingów. Skrupulatnie prześledziłem swoje playlisty, wszelkie wpisy publikowane zarówno tu jak i na soulbowl.pl oraz kilka już opublikowanych rankingów, i wytypowałem swoją dyszke.
Klikając na okładkę danego albumu, zostaniecie odesłani do jego odsłuchów. Miejsce siódme, czyli trzy mixtape'y od The Weeknd potraktowałem jako jedną pozycję.
Tak mi to właśnie brzmi/brzmiało.
.